1. Kasjer-sprzedawca w Biedronce
Powiększenie tekstu osiągamy wciskając ctrl i przesuwając jednocześnie skrolem myszki w górę.
*************************************************************************************************************
1. Kasjer-sprzedawca w Biedronce
Biedra ma problemy kadrowe nie przez związkowców, ale traktowanie ludzi niczym w sowieckich gułagach. W istocie ta sieć to jeden wielki gułag i wszyscy w niej pracujący szukają sobie lepszej pracy aż do skutku. Stąd tak wielka rotacja pracowników. Etatów jest za mało, ludzie robią w pośpiechu ponad siły i są przemęczeni. Po pracy 8,5 do 12 godzin dziennie padasz na twarz, a po nocce ciężko dojść do przystanku i domu. Brak klimatyzacji, cieknie ci po plecach od upału. A jak włączą jakiś nawiew to wieje cały czas w jeden punkt po plecach przeziębiając ci bark albo nerki. Robisz czego nie chcesz. Mężczyźni chcący tylko rozkładać towar, muszą siadać na kasę, a kobiety, które bolą kręgosłupy od dźwigania zgrzewek i innych opakowań zbiorczych i chciałyby tylko siedzieć na kasie, muszą rozkładać towar, co jest stresujące, bo miejsca na niego brak, a masz go wcisnąć, niczym przepchnąć kij przez ucho igielne. Graniczy to z cudem. Dostawy są za duże, a w dodatku trzeba stawiać najświeższe produkty na samym końcu półki, co oznacza wyszarpanie (często znad głowy) wszystkich zgrzewek i pudeł, które już są na półce, postawienie ich na podłodze, wstawienie na półkę nowych produktów i dokonanie cudu przy próbie zmieszczenia znowu z przodu półki tych już wyjętych. Oczywiście z powodu nadmiernych dostaw produkty często szybciej się psują (termin przydatności) niż zostaną zakupione, co oznacza straty dla sklepu i ma wpływ na wysokość pensji.
Na kasie też stres, bo na start dostajesz tylko 400 zł głównie w monetach i kilku dziesiątkach, a przychodzą ci od razu klienci ze stówami, którzy nie chcą płacić kartą, bo chcą rozmienić kasę, a ty nie masz czym wydać. System rozmiany pieniędzy u kierowników właściwie nie istnieje, bo zasilenie w monety jest chyba tylko raz w miesiącu i wciąż trzeba żebrać u klientów o drobne, a banknoty odchodzą codziennie wszystkie ze zdawanym utargiem. Zostajesz zdany więc na siebie i pomoc kolegów, o ile oni mają rozmienić, bo często i oni nie mają. A klienci Biedronki, jak uważa cała załoga to świnie, co potwierdzam. Biedronka ma poinstalowane na ścianach bankomaty, które są nieszczęściem dla załogi, bo wszyscy przenoszą ich zawartość do sklepu zamiast płacić kartą, bo każdy, kto pobierze gotówkę, idzie od razu do sklepu ją rozmienić. Przy dziesiątej czy 15-tej stówie pod rząd i 20-tej 50-ce, kiedy żadnych innych banknotów do wydawania już w kasie nie masz i jedziesz już na najdrobniejszych monetach, masz ochotę te świnie bez empatii po prostu udusić. Tym bardziej, że rozmyślając się z zakupu potrafią gdziekolwiek na sklepie położyć lody, mięso i nabiał, które niezauważone leżą tam aż do sprzątania i potem są już tylko do wyrzucenia, co idzie w straty sklepu i rzutuje na zarobki. Brak przekładek "ostatni klient" i musisz opędzać się od klientów jak od much, by zejść na przerwę.
Krzesła plastikowe ocierają i odparzają tyłek, który boli nie tylko w trakcie siedzenia, ale i po powrocie do domu. Są połamane, nie da się ich regulować, więc wciąż siedzisz za nisko, co bardzo męczy przy takiej pracy. Szybki porysowane tak, że skaner przez nie nic nie widzi. Bardzo to spowalnia pracę i frustruje, a kierownictwo ma to w d... i nawet nie ma śrubokręta, by je zmienić. A jeszcze użerając się z pracą musisz robić za ochroniarza, pilnując złodziei oraz za punkt reklamacji, bo to na ciebie lecą joby za to, że miała być promocja i jej nie ma, co jest w Biedrze zjawiskiem permanentnym. Skanujesz więc towar i wydajesz zapłatę, a wkurzony reklamator ci japie i musisz mu odpowiadać. Dobrze wydać resztę w takich warunkach i nie mieć manka jest dużym szczęściem. Potem oddajesz różnicę w cenie towaru z kasy na gębę i już masz manko. My cen nie wpisujemy, tylko kody i permanentnie jest tak, że kasjer o nowym towarze dowiaduje się ostatni, gdy zobaczy go na taśmie. Kodu nie ma, to nie można go sprzedać i tłumacz się klientowi. Produkty źle oznakowane, często ich kody nie wchodzą, a kody zastępcze mają po 16-cie cyfr. Często wchodzą też kody zbiorcze, np. kilkanaście sztuk na raz i jak nie zauważysz i nie wykasujesz, co w tym obłędnym pośpiechu się zdarza, to twoja wina. Obsługa informatyczna po prostu leży i kwiczy. Frustracja na kasie jest więc dużo większa niż przy rozkładaniu towaru.
A mamy jeszcze obsługę piekarni, która wiąże się z wypełnianiem rozlicznych tabelek aż strach, bo mało kto się w tym łapie i mobbing, będący w Biedrze całkiem częstym zjawiskiem. Zawsze zastanawiało mnie, czy Biedra celowo na kierowników i kierowniczki wybiera najgorsze suki, czy uczy je na kursach takimi być, ale zapewniam, że nie da się z nimi żyć.
Zmiany w grafiku są codziennie. Niczego nie da się zaplanować i nie da się kontrolować własnego życia. Można nie mieć wolnego całego weekendu przez kilka miesięcy, bo albo sobotę masz wolną, a niedzielę nie, albo odwrotnie, a całego prawie nigdy. Nie masz szans przyjrzeć się spokojnie grafikowi i wyrazić swoje zdanie, bo masz go bez patrzenia biegiem zatwierdzić kliknięciem identyfikatora i w te pędy lecieć na sklep do roboty. Więc nie masz na niego wpływu, a wolne dni trzeba zaklepywać aż z miesięcznym wyprzedzeniem, kiedy jeszcze nie wiesz, kiedy ci wypadnie lekarz czy coś innego. Po prostu nie da się żyć. No i ten obłędny pośpiech i wieczne niewyrabianie się z robotą. Osoby słabsze nerwowo czy fizycznie niech omijają tę robotę z daleka. Myśleli, że jak pozwalniają ludzi z etatów i zatrudnią w ich miejsce Ukraińców na zlecenie i za grosze, to będzie super, ale nie jest. Wszyscy którzy odeszli z Biedry, (a rotacja jest ogromna) robią jej czarny PR, opowiadając każdemu jaki to gułag przeszli i stąd jej kłopoty kadrowe, a nie z powodu występów związkowców.
A dlaczego u nich brakuje zastępców kierowników? A to dlatego, że oni robią głównie "nocki". czyli pracują po nocach przy rozkładaniu towaru na sklepie przez 8 godz. Po takiej nocce jest się nie tylko wykończonym, ale wręcz chorym, bo wszystko boli, a nocki mogą być kilka pod rząd. Tak mają w przepisach, że na nocnej zmianie musi być jeden zastępca kierownika lub kierownik. Jak sklep ma ich 3 czy 4, to sobie policzcie, ile wypada takich nocek.
Zarobki: ok. 2000 zł netto w Warszawie
Dodaj komentarz